f | STRONA GŁÓWNA | O MNIE | ROWER | WAGA | LINKI | KSIĘGA | KONTAKT | ARCHIWUM |
GOLUBSKA STARÓWKA - GOLUB-DOBRZYN 22.08.2009 dystans: 73km czas: 03:55:01 W Golubiu - Dobrzyniu pojawilismy sie takze liczna grupa. Po krotkim bladzeniu po centrum w poszukiwaniu parkingu rozpoczelismy przygotowania do startu. Krotka rozgrzewka wokol rynku, runda honorowa po centrum Golubia i ruszylismy na trase 73km maratonu. Po dosc szybkiej rundzie honorowej ruszylismy na trase najdluzszego jak dla mnie w tym roku maratonu. Po szybkim starcie na stromym podjezdzie troche mnie zatkalo i nie moglem zlapac rownego rytmu, cyferki pulsometru skoczyly na wysoki poziom, po kilkuset metrach udalo mi sie zlapac rowny rytm i zaczalem gonic majaczaca w oddali grupke (wiadomo w grupie jedzie sie lepiej). Po mimo mocnego tempa ciezko bylo dogonic ta grupke, po kilku kilometrach minalem chlopaka, ktory zlapal gume. Po kilku zakretach i dojechaniu do kolejnego podjazdu zaczalem doganiac kobiete, jak bylem coraz blizejrozpoznalem, ze to Agnieszka. Agnieszka, szacun za niezle tempo :) Jechalismy juz tak razem do mety pokonujac kolejne kilometry, zakrety i co jakis czas zalegajace ogromne ilosci piachu. Probowalismy caly czas dogonic uciekaja grupkeale jakos sie to caly czas nie udawalo. Przejechalismy kilka ciekawych zjazdow, z ktorych podobal mi sie jeden w takim jakby wawazie. Na tym i na jednym z nastepnych zjazdowznajdowalo sie troche drobnych kamieni, z ktorymi swietnie sobie radzil nowy Bomber (choc jeszcze musze go ustawic). Na koncu kilku zjazdow znajdowaly sie ogromne ilosci piachu, ktore utrudnialy prowadzenie roweru i stawaly sie one niebezpieczne. Po kilku plaskich kilometrach i ladnych widokach dojechalismy do pierwszego bardziej stromegopodjazdu, gdzie luzne kamienie utrudnialy podjazd. Po przejechaniu kilku sciezek wsrod lak i pol dotarlismy do kolejnego podjazdu, gdzie chlopak wskazujacy kierunek "dumnie" oznajmil, ze jest to "slynna" sciana placzu. Mial troche racji, byl to dosc dlugi i stromy podjazd. Szacun dla tego, ktory wjechal sama gore :) Przed ostatnim bufetem dojechalismy do zawodnika, ktory mial troche pocharatana noge. Przed samym bufetem troche zabladzilismy ale jakos dotarlismy na wlasciwa trase. Po bufecie wjechalismy do lasu, dogonilismy zawodnika, ktorego lapaly skurcze. Kiedy wyjechalismy na drogi asfaltowe to juz wiedzielismy, ze za chwile bedzie meta. Na mecie czekala mnie jeszcze jedna niespodzianka. Do Golubia przyjechala i czekala na mnie moja dziewczyna Ania. Potem byl makaron, sprobowalismy pysznego dzika i obejrzelismy dekoracje najlepszych. Jak na 73 kilometrowy maraton czulem sie dobrze i kilka kilometrow przed meta mialem jeszcze troche sil, zeby pociagnac mocniej. Zdecydowanie lepsza forma niz w Bydgoszczy. Czas nie za ciekawy ale zabawa swietna i trasa super. |