f STRONA GŁÓWNA O MNIE ROWER WAGA LINKI KSIĘGA KONTAKT ARCHIWUM



ESKA FUJIFILM BIKE MARATON - POZNAŃ 06.09.2009

dystans: 63km

czas: 03:06:48

Dnia 06.09.2009 stawiłem się na starcie Bike Maratonu w Poznaniu. Start w tak duzej imprezie ma swoje plusy i minusy. Ok. 1200 startujacych z czego ok połowa z ostatnich sektora (czyli mojego). Fajnie sie człowiek czuje wsrod tylu ludzi majacych taka sama pasje ale z drugiej strony przedzieranie się przez tłum wolniejszych rowerzystow jest ciezkie. Kilka minut po 11-ej wystartowały ostatnie trzy sektory, a w nich ja. Na poczatku wykorzystywałem każda luke i przesuwałem sie do przodu. Znam troche te tereny i wiedziałem, ze dojedziemy do schodow, po ktorych sie rozluzni i zrobi sie szeroko. Po kilku kilometrach dojechałem do członka Corratec Team i siadłem mu na koło ale jednak po kilkuset metrach stwierdziłem, ze jest troche za wolno i ruszyłem dalej sam. Dojechałem do rozjazdu Mega/Mini i ruszyłem oczywiscie w kierunku Mega. Po 2-3 kilometrach pierwszy bufet. Po kolejnych kilku kilometrach wjechalismy znow w las, dogoniłem trzech chłopakow z jednego teamu, wykorzystałem okazje, schowałem sie za nimi i sie posiliłem. Po kilkuset metrach stwierdziłem, ze jest troche za wolno i pocisnałem dalej. Po kilku kilometrach dojechałem do kolejnego zawodnika i razem rozpoczeliśmy krotki ale stromy podjazd. Jechałem za nim ale było troche za wolno, jednak nie było mozliwości wyprzedzenia, kiedy tylko zrobiło sie szerzej zredukowałem bieg i ruszyłem ostro pod gorę. Przez kilka kilometrow było płasko i lekko z gorki. Pozniej wjechalismy na odcinek asfaltowy, zrobiło sie wietrznie i pod gorkę. Dojechałem do pewnej dziewczyny i razem jechalismy na zmiane kilka kilometrow, dojechalismy do pociagu składajacego sie z trzech zawodnikow i jakis czas jechalismy tak razem. W pewnym momencie dojechał do nas inny pociag, kolezanka przeskoczyła, ja tego nie zauwazyłem i zostałem w tym wolniejszym. Stwierdziłem, że znow jest za wolno i wyszedłem na czoło, przycisnałem troche mocniej, ustabilizowałem rytm i po kilkuset metrach chłopaki zostali w tyle. Wjechałem na droge szutrowa, przestało troche wiac, posiliłem sie i ruszyłem dalej. Wjechalismy w polne, waskie sciezki, minałem kilku kolejnych zawodnikow. Robiło sie coraz bardziej błotniscie i slisko. Pierwsze oznaki zmeczenia i pierwsza " gleba " . Na łuku na sliskiej nawierzchni uciekło tylne koło i wyłozyłem sie na bok. Mijał mnie chłopak z Cykloturu, zorientował sie czy wszystko jest OK i pojechał dalej. Pozbierałem sie i ruszyłem tez dalej. Wyjechałem na droge asfaltowa i dojechałem do fajnego dosc stromego zjazdu. Musiałem zwolnic przed zjazdm w doł , gdyz wyłozył sie na nim chłopak i zablokował zjazd. Po chwili upajałem sie juz fajnym, acz krotkim zjazdem. Wiedziałem, ze z tego miejsca juz tylko kilka kilometrow do mety. Myslałem juz powoli o przekraczaniu linii mety, a tu po raz drugi niemiła niespodzianka w postaci " gleby ". Jeszcze trzeba było wdrapac się z buta po sliskim podjezdzie i ruszyc w strone mety. Kilka kilometrow przed meta mija mnie czołowka "Giga" ( Ci to maja pare ;) ) Za kilkanascie minut dojezdzam do mety. Pisk czipa i koniec.