f | STRONA GŁÓWNA | O MNIE | ROWER | WAGA | LINKI | KSIĘGA | KONTAKT | ARCHIWUM |
ESKA BIKE MARATON - POZNAŃ 05.09.2010 dystans: 61km czas: 03:01:50 Udalo sie i dnia 05 wrzesnia stanalem na starcie jedynego maratonu w tym roku Eska Bikemaraton'u w Poznaniu. Byl to moj trzeci start w tej imprezie i jak narazie najlepszy wynik do tej pory na tej trasie. Ale zacznijmy od poczatku. Jako, ze to pierwszy start w tej edycji Eska Bikemaratonu to bylem zmuszony ustawic sie w ostatnim sektorze. Zanim stanalem w sektorze pokrecilem troche nad malta rzeby sie rozgrzac, pozniej stanalem na linii startu i ruszylismy. Bylem troche zdziwiony bo sektor jakos niemrawo sie ruszyl, zauwazylem, ze tylko kilka osob bokami ruszylo mocno do przodu. Nie myslac dlugo bokiem zaczalem wyprzedzac kolejne osoby, nie trwalo to jednak dlugo gdyz po kilku zakretach trasa sie zwezyla i sie zakorkowalo. Przeciskajac sie lewa strona dotarlem do krotkiego podjazdu, szybka redukcja tylna przezutka, nacisnalem na pedaly i bylem na szczycie. Za gorka zrobilo sie luzniej i mozna bylo nieco przyspieszyc. Wystajace gdzieniegdzie korzenie sprawialy problemy niektorym rowerzysta i byly juz pierwsze upadki. Dojechalismy do stalego programu Poznanskiego Bikemaratonu - schodow. Po nich zrobilo sie juz luzno, pozniej byla juz tylko kolejka przy stromym podjezdzie nad jeziorem swarzedzkim. Sam chcialem wjechac na gorke ale majac ostatnio problemy z przednia przezutka musialem skapitulowac i tez podejsc prowadzac rower. Pozniej juz do mety dojechalem nie schodzac z roweru poza wyzej wspomnianymi schodami. Przez kilka kilometrow tasowalismy sie z kilkoma zawodnikami, a do parku krajobrazowego Promno tworzyly sie pociagi. Trasa byla w miare plaska z kilkoma malymi podjazdami (na ktorych widzialem poprawe sily w stosunku do innych zawodnikow, wiec trenini podjazdow daja efekty) Jak juz pisalem trasa w miare plaska poza dwoma czy trzema ciekawymi zjazdami ( na ktory jeden z nich chcialbym wrocic zeby wjechac go w druga strone :) ) Na trasie bylo kilka kaluz, ktore bralem srodkiem (kiedys to sie na mnie odbije jak sie przednie kolo zablokuje i wykonam OTB ale jak narazie odpukac nic sie takiego nie stalo ). Znajdowalo sie tez na trasie momentmi sporo piachu, ktory na koncowkach zjazdow utrudnial zawodnikom ze slabsza technika jazde i powodowal upadki. Od okolo 40 km zaczalem odczuwac zmeczenie i powoli dopada mnie kryzys ( to pewnie skutek zbyt intensywnego rozjazdu dzien przed maraonem) Momenatmi zaczynam zwalniac, nogi nie chca poprostu krecic, a w glowie jeszcze mysl, ze bedzie trzeba sie jeszcze niezle zmeczyc by pokonac jeden ostry podjazd. Dojezdzajac do tego podjazdu doganiam ( sam nie wiem jakim cudem ) kolejnych zawodnikow. Zaczynam sie wspinac, a widok zostajacych w tyle rywali dodaje jeszcze sil i naciskam mocniej na pedaly. Kolejny kryzys mnie dopada kiedy dojezdzam do tabliczki "5km do mety", poprawia mi sie humor kiedy zjezdzam krotkim zjazdem po plytach i wiekszych kamieniach. Na 4km przed meta mija mnie czolowka z dystansu GIGA. Zastanawiam sie ile czasu oni trenuja, ze maja takie tempo po prawie 100km trasy. Daje mi to kolejnego kopa i tak sie rozpedzam, ze facet kierujacy w odpowiednia strone zawodnikow mysli, ze ich gonie i zaczyna dopingowac hehe :) Pozniej szybk poszutrach do mety, kilkaset metrow przed meta mijam jeszcze jednego zawodnika , kilka mocnych nacisniec na pedaly i meta :) |